W 2021, w środku obłąkanej PISowskiej kampanii szczucia na lesbijki i gejów, szukając wszelkich metod jak największego zohydzenia mniejszości seksualnych, jeden z gebelsów pracujących dla TVPIS sięgnął po bredzenia chorego z żalu i nienawiści ojca zabitej wiele lat temu Darii Relugi:

Daria Reluga zginęła 4 sierpnia 1995 roku w oliwskim lesie, do którego poszła pobiegać. Maturzystka została zgwałcona i uduszona, a jej ciało sprawca ukrył pod stertą gałęzi. Materiał o śmierci Darii w programie "Alarm" w TVP trwał około ośmiu minut. Jedną czwartą tego czasu poświęcono najnowszej "hipotezie" ojca 19-latki o tym, że morderstwo zleciła jej przyjaciółka. (..)
Przyjaciółką, o której mowa, jest Anna Strzałkowska, wykładowczyni Uniwersytetu Gdańskiego. (..)
Dziennikarz podczas przeprowadzania wywiadu zasugerował, wprost podał hipotezę, że za tym morderstwem stoję ja. Że to pewnie dlatego, że moje zaloty zostały odrzucone i z zemsty doszło do morderstwa. Osłupiałam. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może posunąć się do czegoś takiego. Na koniec, pomimo że zwracał się do mnie "pani profesor", powiedział, że TVP podpisze mnie w materiale "aktywistka LGBT", nie "przyjaciółka Darii", tylko "aktywistka LGBT". Wtedy zrozumiałam, że dałam się sprowokować, że to materiał, który najprawdopodobniej będzie o mnie. Poprosiłam o autoryzację, wysłałam zapowiedź podjęcia kroków prawnych, ale nikt już po nagraniu nie odebrał telefonu, nie odpisał na moje SMS-y ani na wysłanego maila.

Warto zwrócić uwagę, że nawet PIS-owska prokuratura nie dołączyła się do akcji pomówień pod adresem Strzałkowskiej:

Strzałkowska 9 czerwca 2021 r. została przesłuchana przez policjantów z gdańskiego Archiwum X na wniosek Dariusza. Po przesłuchaniu rzeczniczka gdańskiej prokuratury okręgowej Grażyna Wawryniuk informowała, że śledczy wykluczają jej związek ze sprawą. Było to drugie przesłuchanie Strzałkowskiej. Pierwszy raz wezwano ją w 2008 r.

Szczujący, hejterski materiał TVPIS, a także nękanie ze strony ojca zabitej, miał destrukcyjny wpływ na życie Strzałkowskiej, ataki dosięgnęły także jej syna:

- Po reportażu dostawałam wiadomości z groźbami. Zniszczono mi samochód. Jednak najgorsze było to, że zaatakowano w szkole mojego dziewięcioletniego syna. Przyszedł mnie zapytać, czy kogoś zamordowałam. TVP doprowadziło nas do konieczności przeniesienia syna do szkoły poza Gdańsk - mówiła Anna Strzałkowska w rozmowie z "Wyborczą" w 2022 roku.
Codziennie otrzymywała wiadomości sugerujące jej związek ze śmiercią Darii. Sprawa eskalowała do tego stopnia, że policja objęła Strzałkowską ochroną, a prokuratura podjęła śledztwo przeciwko ojcu Darii. Został oskarżony o nękanie.

Tymczasem, cztery lata później, ojciec Darii Relugi został skazany za nękanie Strzałkowskiej:

W poniedziałek w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Północ zapadł nieprawomocny wyrok. Dariusz Reluga skazany został na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata za uporczywe nękanie Anny Strzałkowskiej. Ponadto sąd nałożył na Relugę zakaz zbliżania się do oskarżycielki, zakazał kontaktu ze Strzałkowską przez okres pięciu lat i nałożył 30 tysięcy złotych nawiązki.
Sąd nakazał też Dariuszowi Reludze wycofanie swoich oskarżeń pod adresem Strzałkowskiej i publikację przeprosin w serwisie społecznościowym.

Autorem obrzydliwego materiału, który sugerował odpowiedzialność Strzałkowskiej i celowo przedstawiał ją jako "aktywistkę LGBT", był Krzysztof Plon. Stzrałkowska zapowiada teraz pozew cywilny wobec TVP. Plon nigdy nie poniósł odpowiedzialności. Gdzie pracuje dzisiaj - nie udało mi się stwierdzić.

Warto przypomnieć, że TVP było jednym z najważniejszych wektorów pisowskiej kampanii anty LGBT. Telewizja szczuła na różne sposoby: opisywała, że w Europie organizowane są "targi dzieci dla homoseksualistów"; sfabrykowała materiał o rzekomym pobiciu księdza katolickiego przez gejów, którzy chcieli go ponoć zmusić do udzielenia "homoślubu"; wreszcie wyprodukowała w trakcie kampanii wyborczej nazistowską agitkę "Inwazja", która dosłownie przedstawiała Polskę jako kraj zagrożony inwazją homoseksualistów.

Siermiężna propaganda pozostała w większości bezkarna.

Pisowski prezydent właśnie zablokował ustawę o walce z mową nienawiści. Zdegenerowany moralnie urzędnik argumentuje niemal wprost, że szerzenie nienawiści akurat wobec osób LGBT musi być dozwolone z powodów "aksjologicznych".

Nikt z PIS nigdy nie poniósł odpowiedzialności, ani nie przeprosił, za jakąkolwiek część wymierzonej w społeczność LGBT kampanii nienawiści.

Nikt nigdy nie przeprosił, ani nie poniósł odpowiedzialności, za przeprowadzoną z pełną premedytacją akcję hejterskiej egzekucji na Mikołaju Filiksie, która była bezprecedensowym przykładem, gdy działacze partii rządzącej i pracownicy kontrolowanej przez tę partię telewizji, z psychopatyczną determinacją i brakiem jakiejkolwiek litości czy resztkowej choćby przyzwoitości, napiętnowali dziecko posłanki opozycji, by ja w ten sposób przykładnie ukarać za jej pracę poselską wymierzoną w defraudatorów środków publicznych z ich partii.

Tymczasem dziś PIS prowadzi właśnie akcję rozkręcania paniki moralnej, zgodnie z którą córka prezydenta, zawleczona przed kamery przez cynicznego ojca, łamiącego jej prawo do prywatności, pada rzekomo ofiarą niebywałego hejtu. Dowodem na to jest kompilacja kilkunastu wulgarnych komentarzy pod jakimś postem na Facebooku. Dyskurs został całkowicie zdominowany fikcyjną narracją, że PIS jest ofiarą "hejtu" ze strony wyborców kandydata na prezydenta, który przegrał.

Wyborcy dają się wodzić za nos handlarzom nienawiści, którzy znowu skutecznie zapozowali na ofiary.